więc wszystko było zaniedbane i tylko w widokach gospodarskich zużytkowane. Najlepsze pokoje zajmowali Ekonomstwo, w prawo owe ekscypowane pańskie, opuszczone, zapylone, ledwie oczyszczono na prędce i jako tako w sprzęt stary i nadniszczony opatrzono.
Jeden prawie cały zajmowały nagromadzone pakunki, kufry, tłumoki ciągle teraz ściągane tu z Chrzanowa... Całe stosy ich aż pod sufit sięgały. W drugim pokoju pan Julian z synem spać, jeść i zabawiać się musiał, gdyż jeden tylko alkierzyk jeszcze mieli na złożenie najpotrzebniejszych przyborów — niestety!
Ekonom miał się wynosić i opróżnić część dworu, ale się nie spieszył z tem ciągle, spodziewając się, że to się — zmieni jeszcze.
Julian z jednym kamerdynerem, jednym lokajem, i kuchtą zabranym z Chrzanowa, pędził tu życie nieznośne. Stary profesor, na którego zdawał Chryzia, uwalniał go przynajmniej od dozorowania syna...
Pomiędzy Chrzanowem a Płoską trwały nieprzerwanie przesyłki, — wyprawiano notatki, zabierano rzeczy, do których pan Julian miał prawo wyłączne, ruch był tak wielki — że nakoniec i ekonom stary zaczynał już wierzyć w to, iż państwo się na seryo rozstać myśleli...
Mecenas spojrzawszy na brata, znalazł go tak nagle zestarzałym, zmienionym, zmizerniałym, że
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 02.djvu/66
Ta strona została uwierzytelniona.