Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 02.djvu/74

Ta strona została uwierzytelniona.

obarczać się tem nabyciem. Ja, gdybym mogła to odzyskać, co mam na tym majątku, chętnie się go pozbędę, ale i pan Julian się przy nim utrzymać nie może.
— Przepraszam panią — przerwał Mecenas — owszem, mój brat życzy sobie nabycie to zachować.
Pani Julianowa wielkiemi oczyma popatrzyła długo, niedowierzająco, szydersko na Mecenasa, jakby mu chciała powiedzieć — ale czemże zapłaci? — wstrzymała się jednak, a p. Kalikst dodał.
— Rodzice chętnie przyjdą w pomoc Julianowi.
Spuściła oczy pani Helena; znowu tylko — Ah! — wyrwało się jej z ust usznurowanych.
— Mogę więc zapewnić Juliana — odezwał się Mecenas, że pani majątku nowo nabytego ustąpisz jemu...
Pani Julianowa zastanowiła się chwilę.
Było to jej życzeniem, to pewna, ale zarazem życzyła sobie mężowi nic nie zrobić, i o ile możności okazać się dla niego nieużytą. Nie mogła mu tego przebaczyć, że — wina była z jej strony, że ona zaprzeć tego nie mogła.
— Nie jestem zdecydowaną — odparła obojętnie.
— Jabym jednak prosił panią o stanowcze oświadczenie, gdyż my musimy się przygotować do nabycia — odparł Mecenas. Jeżeli pani się zrze-