Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 02.djvu/78

Ta strona została uwierzytelniona.

Uzyszczę kapitał, którego potrzebuję na zaspokojenie małych dłużków, a oprócz tego, muszę jechać gdzieś, spocząć, odetchnąć, aby o wszystkiem zapomnieć.
Wspomnienie o małych dłużkach znowu zaniepokoiło pana Ottona...
— Każesz mi jechać i sprowadzić Wicherkiewicza? zapytał.
— Możemy posłać po niego, odparła Julianowa, która może przedwcześnie wtajemniczać go nie chciała w interesa...
Bracki nie napraszał się. Po chwili jednak począł się wybierać zajrzeć do siebie do domu i po dosyć chłodnem pożegnaniu — wyjechał. Nie zatrzymywano go...
Słówko o Wicherkiewiczu, który mieszkał w miasteczku małem, ale był figurą wielką. Niepozorny, bez wychowania, szorstki, mały, ostygły do zbytku, niezmiernie brzydki, odznaczał się niepospolitą intelligencyą. Cały niemal kraj do koła znał go jako najzdolniejszego prawnika, — który w zawikłanych sprawach był wyrocznią. — Umiał też cenić siebie Wicherkiewicz i niełatwo go wziąć było.
Stosunki przyjaźne łączyły go dotąd z domem Julianowstwa, ale nie można było przewidzieć, jakie teraz zajmie stanowisko — przy żonie, czy przy mężu, Helenie szło o to, aby go sobie pozyskała.
Wpływ na opinię ogółu miał wielki.
Nadzwyczaj grzecznym listem zaprosiła go do