o dzieci... o to, jak się Julian miał na przyszłość urządzić.
Cała ta narada familijna, której Sędzina się tak obawiała, daleko poszła pomyślniej, niż się lękano, a podniosła ducha we wszystkich...
Był to skutek ofiary, która zawsze człowieka uspokaja i uzacnia — a drobne troski życia spycha nizko i nie daje ich uczuć...
Frycz, który po rozejściu się dzieci przyszedł Sędziego odwiedzić, znalazł go nieco rozgorączkowanym, ale daleko mężniejszym, niż się spodziewał. Dla niego nie miał Sędzia tajemnic — żalił się i bolał — a wypowiedzenie tego co czuł, pewną mu też ulgę przyniosło.
Następnych dni parę posłużyły do stanowczego omówienia interesów pieniężnych, i Julian pierwszy pożegnał rodziców, potrzebując do Płoski powracać, aby ztamtąd się przenieść do daleko wygodniejszej nowej rezydencyi w Myślinach.
Wszyscy i on sam zgodził się na to, że skromniej się musiał teraz urządzić, nie zaniedbując jednak zbytecznie.
Bronisławowi pilno też odjechać było, i ostatnim pozostał Mecenas. Nie była to wcale pora myślenia o — ożenieniu, gdy smutny przykład brata wcale do niego nie zachęcał. Nie zraziło to jednak Mecenasa, który w innych warunkach, z zupełnym spokojem marzył o szczęściu z Justysią.
Wychowana przez matkę, uboga sierotka —
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 02.djvu/92
Ta strona została uwierzytelniona.