Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 02.djvu/95

Ta strona została uwierzytelniona.

Sędzia, na którego twarzy widać było, co ucierpiał, i to, że krył trwającą wewnątrz boleść — starał się dla żony okazywać przejednanym i zrezygnowanym.
Ona myśli jego zwracała na to, co go rozerwać mogło i nie dać mu zbytnio się zajmować Julianem, ale pieniężne następstwa wymagały czynności, które ciągle tę sprawę nieszczęśliwą przypominały.
Sędzia ściągał kapitały, rachował, czuł się zubożonym Cieszyło go to tylko, iż bracia stanęli tak zgodnie wszyscy z sobą, że żaden z nich egoizmem się nie powodował...
Podnosiło to w jego oczach synów, i w istocie dźwignęło ich samych — czuli się tem uzacnionymi.
Bronisław sam na sam z żoną skarżył się, piszczał nad tą ostatecznością — żalił się, iż był zmuszony, ale nie dozwalał ani mówić o tem, aby mógł postąpić inaczej.
Lola milczała, choć bardzo była tem niezadowolona, ale widziała, że w tej chwili mężowi się sprzeciwić nie było podobna — musiała czekać, nie wątpiąc, że gdy pierwszy zapał przejdzie — gdy Radca ostygnie — ofiara, do której taką okazywał gotowość, co najmniej da się może ograniczyć do jak najkonieczniejszych rozmiarów...