Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sąsiedzi.pdf/108

Ta strona została uwierzytelniona.

się trafić niespodzianka. Szli tedy po pokojach spokojnie, a wspomnienia matki usposobiły Erazma smutnie, gdy poczęli się mężczyźni mieniąc i p. Erazm, pocałowawszy w rękę p. Rząrzewską, znalazł się przy p. Woroszyłowej. Nic mu to nie szkodziło. Tylkoco rozmowę zaczęli, już ktoś odbił, syn Strukczaszyca znalazł się przy pannie Piotrowskiej, której wcale nie znał. Panna była wesoła i figlarna jak myszka; więc choć niby nieznajoma i bez żadnego powodu poczęła się uśmiechać do narzuconego jej przez los tancerza. Była bowiem tego wieczora w nadzwyczaj wesołym humorze, z powodu, że ojciec jej na festyn pierwszą kupił rogówkę. Pyszniła się w niej ładna panienka, której-by może bez tej rogówki jeszcze piękniej było, i od uśmiechu przyszłoby wreszcie do rozmowy z Erazmem, gdyby na przedzie, po kieliszkach nie napadła ichmościów fantazya odbijania cochwila. Ledwie się pan Erazm zaczynał oswajać z panną Piotrowską, gdy — paf — już go ktoś przy niej zastąpił, i w miejscu jej dostała mu się pani Horbaczewska, niemłoda jejmość, odrobinę garbata, ale wesoła i dowcipna.
Z tą się natychmiast rozpoczęła rozmowa o wyśmienitej zabawie i wesołem towarzystwie, o Niemcach, których jejmość zabierała się wyśmiewać, a Erazm dopomagać był gotów, aż — znowu odbito.
Cofnął się Hojski, niepatrząc zrazu kogo mu los