Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sąsiedzi.pdf/213

Ta strona została uwierzytelniona.


Dom, który dożywotnio zajmowała pani Kasztelanowa przy ulicy Trockiej, był niegdyś pałacem; ale dziś po nim trudno poznać było, że się tak mógł nazywać. Miał wprawdzie ogromną bramę wjazdową, z potłuczonemi przed nią dwiema latarniami, i pierwsze piętro pałacowo urządzone było, dziś jednak wyglądał brudno, opuszczono i niepocześnie. U samych wrót dwie kupy błota i śmieci od niepamiętnych czasów czekały, aby się kto zlitował nad niemi, służąc tymczasowo wróblom do poszukiwań gastronomicznych. Prawie zawsze z lewej lub prawej strony wrót stał jeden z odpoczywających stróży ze wsi dla posługi pałacowej sprowadzanych, w podartym kożuchu, łapciach albo bieliźnie czarnej, z rozczochranemu włosami, bawiąc się wcale nie ożywioną ulicą.
Przeszedłszy bramę ciemną, z której na prawo i lewo prowadziły wschody, widać było obszerny dziedziniec prostokątny, jak więzienie do koła obwiedziony murami. Strona ulicy przeciwległa była okryta galeryami, na których dzień i noc wi-