Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sąsiedzi.pdf/219

Ta strona została uwierzytelniona.

Stryjenka, niegdyś bardzo zalotna i pamiętająca dobre czasy Augusta Mocnego, przyjaciółka Bielińskich i Denhoffowej, miała już lat pod sześćdziesiąt, i, choć się zawsze bieliła i różowała, choć jeszcze w twarzy świeciły oczy czarne i piękne, pomarszczona była — kaszląca i straszna.
Prawa jej ręka, pani z Płachciewiczów Ostrogrodzka, Podstarościanka witebska, miała też lat z pięćdziesiąt. Starsza panna rezydentka Miłosiewiczówna Olimpia, lat dobrze czterdzieści, a panna przyboczna, Eulalia Woronowiczówna, co najmniej drugie tyle.
Co się mieściło w garderobie, przy haftach, strojach, bieliźnie, to w rachunek żaden nie wchodziło.
Kasztelanowa, prowadząc życie tak czynne, wcale nie myślała w pomoc wzywać do żadnego interesu młodego synowca. Hojski sam napisał do niej z prośbą, aby jakiś czas zatrzymała go przy sobie, co Kasztelanowa znalazła zrazu dziwacznem i niewłaściwem. Wszyscy co ją otaczali, bili w to, że ze strony Strukczaszyca była to, co najmniej dziwna pretensya. Jednak po namyśle zdecydowała się p. Kasztelanowa list według żądania kuzyna napisać i wysłać, wcześnie się frasując: co z tym nieznośnym fantem robić będzie?
Marszałek dworu Płachciewicz, markotny był mocno, gdyż i on i plenipotent Oniksztyński, znajdowali, że cała ta sprawa niczem innem nie była,