Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sąsiedzi.pdf/245

Ta strona została uwierzytelniona.

ły do narzucenia jej Niemca mieć nie będzie. Umówiono się naprzód o to, aby owego panicza sędziemu prywatnie pokazać.
Córka Podkomorzego, a dzisiejsza hrabina niemiecka, była właśnie z mężem przy dworze. Zaproszono Czemeryńskiego na wieczerzę do saskiego pałacu, gdzie w skrzydle państwo grafowstwo mieli apartamencik, bo sam pan królewskim był szambelanem.
Z bijącem sercem sędzia ustrojony puścił się o wyznaczonej godzinie, szukając mieszkania młodej grafini. Wyobrażał je sobie bardzo wspaniałem i obszernem, zapomniawszy, że król tu był gościem, a ci, co mu służyli, stali niemal jak w gospodzie, w pałacu, który mnóstwo urzędników dworskich mieścić musiał.
Zdumiał się, gdy go w skrzydle wprowadzono przez ciasną sionkę, do przedpokoiku, wprawdzie pięknie obitego, ale nabitego też służbą — a wprost z niego do dużego pokoju, w którym się już ciężko było obrócić.
Szambelani, dygnitarze, powracający właśnie z polowania, wchodzili i wychodzili, mieniając się. Piękna grafini przyjmowała wraz z mężem, a zobaczywszy starego znajomego sędziego, uprzejmie go powitała.
Mówiono więcej po niemiecku niż po francuzku, łamanym językiem, a Czemeryński tak jakoś był