Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sąsiedzi.pdf/252

Ta strona została uwierzytelniona.

dało. Leonilla w końcu i słuchać i mówić niechciała.
— Ma dużo charakteru ta dziewczyna! — szepnęła sobie, głową potrząsając Francuzica — lecz — powoli... ulegnie.
Lejtnant zaczął częściej bywać w domu; panna go zawsze przyjmowała jednakowo.
Sędzia zaklął bonę, aby stanowczy atak przypuściła do córki, poczem sam się z nią mówić wybierał. Tej rozmowy obawiał się i rad był ją odłożyć.
St. Aubin jednego wieczora powróciła do Niemca i jego apologii.
— Proszę cię, moja St. Aubin, na co ty daremnie się męczysz, usiłując mnie nawrócić, gdy wiesz, że z tego nic być nie może?
— Ja właśnie sądzę, że z tego koniecznie coś być powinno — zawołała Francuzka. Mam sobie do wyrzucenia doprawdy, że podałam rękę do tego waszego nieszczęsnego romansu; chciałabym złe naprawić!
— A! a! — uśmiechnęła się słodko Leonilla — tak już mówisz!
— Bom się przekonała, że z tego nic być nie może. Sędzia nienawidzi Hojskich, to są ludzie małej extrakcyi, drobna szlachta, podobno niemajętna. Sędzia jest w interesach — potrzebuje bogatego zięcia, któryby mu dopomógł ojczysty majątek