Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sąsiedzi.pdf/256

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tatku, tak źle nie będzie — ja ci mówię — bądź spokojny.
— A zkądże ty możesz wiedzieć jaka się nam przyszłość gotuje!
— Ja? — mam przeczucia, tatku! Rozśmiała się smutnie.
Jeżeli Niemiec się chce przejechać w Kobryńskie? — któż mu broni?
A proszę się nie smucić! — proszę być wesołym! Pocałowała ojca raz jeszcze i — znikła.
Czemeryński stał i dumał.
— Płoche to, nierozważne! — sama nie wie co plecie, a uparta!!! Dziej się wola Boża! Niemca trzeba trzymać w odwodzie. Gwałtu jej zadawać, nie podobna.
Chociaż Francuzka, na stronę lejtnanta Vogta nawrócona, pilnowała teraz uczennicy swej, starając się o to, ażeby listów nie wysyłała, znalazła ją daleko przebieglejszą, niż się spodziewała.
Leonilla, jak tylko odkryła zmianę w swej nauczycielce, cofnęła jej swe zaufanie. O listach mowy nie było.
Śledząc po nocach, doszła Francuzka, że listy się pisywały, ale nie potrzebowano pośrednictwa jej do przesyłania.
Strwożyła się tem.
Jednej nocy, gdy sędzianka potajemnie wstała dla przygotowania korrespondencyi, St. Aubin we-