Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sąsiedzi.pdf/352

Ta strona została uwierzytelniona.

wa postanowiła coś stanowczego zdecydować. — Okazało się, że to tak naprędce było niepodobieństwem, i że naprzód należało zyskać na czasie; Kasztelanowa więc wymyśliła, ażeby odpisać Strukczaszycowi, iż Erazma posłała do dóbr witebskich. Tym sposobem, mogła przeciągnąć sprawę — i, obrachować wszystkie następstwa.
Wszyscy to uznali za najwłaściwsze, najlepsze; ucałowano rączki starej jejmości, która natychmiast pobiegła — list pisać do Strukczaszyca. — Erazm i żona jego odetchnęli.
Znowu na jakie parę tygodni mieli niezamąconego szczęścia przed sobą. A potem? potem co Bóg da!
Erazm jednak, choć milczący i na pozór zgadzający się na wszystko, czuł najlepiej, że stan taki wyczekiwania i niepewności nie mógł trwać wiecznie. Trzeba było zebrać się na odwagę, wyznać prawdę i rozwiązać przyszłość. Dla żony ociągał się, aby jej nie zatruwać pierwszych dni swobodnych — lecz postanowił przygotowywać ją powoli do stanowczego kroku.
Oboje nie mieli żadnej z Łopatycz wiadomości. Leonilla tylko, dla uspokojenia matki, słała jej bileciki z różnych miejsc datowane, zapewniając, iż była zdrową i że jej nie zbywało na niczem. Pisała również do Francuzki, niewiedząc o jej ucieczce, a prosząc, aby rodzicom była pociechą.
Listy te przychodziły już po odkryciu tajemnicy,