Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sąsiedzi.pdf/353

Ta strona została uwierzytelniona.

gdy Czemeryński rozmyślał tylko nad tem: co robić dalej? Dopiekał Strukczaszyc, — trzeba było zadać mu cios śmiertelny.
Przekonawszy się, że Hojski ożenieniu będzie przeciwnym, i że ono go do wściekłości doprowadzi, sędzia pragnął już conajprędzej córkę i zięcia ściągnąć do Łopatycz.
Tymczasem oliwy do ognia dolewał Strukczaszyc, tradując wioski, a sędzia heroicznie pod budynki dworskie ogień kazał podkładać.
Proces zajadły szedł dalej swoją drogą.
Z kartek Leonilli, które z różnych miejsc były nadsełane, Czemeryński nie mógł dojść gdzie się młode małżeństwo ukrywało, a pilno mu było je znaleźć i niem się przeciw nieprzyjacielowi posłużyć.
Ponieważ ks. Dagiel napomknął, że p. Blandyna mogła wiedzieć o miejscu pobytu młodych Hojskich, przezwyciężając zatem wstręt jaki miał do całej rodziny, Czemeryński zbliżyć się do ciotki Erazma postanowił. Łatwem to nie było.
Gdzieindziej jak na plebanii widzieć się z nią nie mógł. Kwestya tylko była czy się ona zgodzi na konferencyę i czy przystanie na rozmowę na osobności. Ks. ex-definitor jako parlamentarz musiał siąść na wózek i na plebanię pojechać. Szło niby o zgodę — ksiądz Dagiel nie odmawiał pośrednictwa. Zapraszał na Niedzielę.