Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sąsiedzi.pdf/82

Ta strona została uwierzytelniona.

się jej, że brata pilnować powinna i dopilnować może. Zajęła się więc rogówką, bez której na wesele nie sposób się było ruszyć, robronem, wstążkami i zakłopotana tem trochę, o niebezpieczeństwie zapomniała.
Erazm miał z łaski ojca na występ tak paradnych parę garniturów całkowitych, iż mu na niczem nie zbywało, Strukczaszyc też zaopatrzony był w garderobę choć nie nową, lecz nadzwyczaj pięknie zachowaną i wytworną.
Co się tyczy zaprzęgów i służby, nie myślał się na nic nadzwyczajnego sadzić, nowa barwa była, uprząż dobra, nie frasował się o nic.
Dniem przed weselem wszyscy się goście zjeżdżać mieli. Do majątku Podkomorzego, położonego w Brzeskiem już, mil było z Sierhina opętanych pięć, droga zła, a że pora jesienna nadeszła, starczyło tego na cały dzień, bo o zagrzęźnięcie spokojnym nikt nie był. Na utrapionych zaś grobelkach inaczej jak noga za nogą, ani myśleć jechać. Ponieważ podróży poubieranym odbywać nie było podobna, musiano myśleć i o tem, gdzieby się przebrać; posłano albo karczmę lub chatę ne ten cel zamówić.
Z Łopatycz się wybierano także, ani nawet pomyślawszy o Sierhinie i możności spotkania się z Hojskiemi, gdy ksiądz ex-definitor, pojechawszy do proboszcza po oleje święte do kaplicy, od niego