Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sąsiedzi.pdf/87

Ta strona została uwierzytelniona.

zdają się na to stworzone, aby odpływ wody tamowały, gdy raz jesienna słota grzęzawicę dobrą zrobi, trwa ona do wiosny.
Woźnica i p. Czemeryński znali doskonale drogę do p. Podkomorzego, na pamięć umieli wszystkie grobelki i kałuże: nie trwożyli się też zbytecznie niczem, oprócz jednej kałuży o milę od majątku Podkomorzego, którą Czortkiem nazywano.
Na tym Czortku często nawet w Czerwcu po deszczu grzęźli ludzie, — cóż dopiero w jesieni! Spodziewano się jednak, że troskliwy Podkomorzy, na którego gruntach owa grobelka położoną była, dla gości ją każe choćby chróstem i faszyną wyłożyć.
Gdy o tem mówiono, p. Leonilla zniecierpliwiona ramionami ruszała i szeptała cicho:
— Czyż-bo się już wszystkiego bać! Jakoś przejedziemy!
Sędziemu szło zawsze o to, ażeby wystąpić szumnie, szła więc przodem kareta w sześć koni, w której jechali państwo oboje, dworzan dwóch przy niej i lokaje. Za nią następowała piękna kolasa w cztery konie, z p. St. Aubin i Leonilla, naostatek bryka z bronzami, konie cztery dla panien służących, tłumoków reszty i podróżnych przyborów.
Kilku konnych poprzedzało i po bokach assystowało państwu. Przez cały dzień nic się tak dalece nie trafiło, coby za złą wróżbę wziąć było można. Owszem, grobelki mające złą reputacyę zna-