głowę. Śmiała się znowu. Śmiała się, a dwie łzy ciekły zmarszczkami po policzkach do ust i w ustach tonęły.
Zciemniało… Stara głowę kołysała znowu, a z ust, do których tyle łez nabiegło, dobył się cichy śpiew, jaki matki nad kołyską nucą, gdy niemowlę usypiają. Śpiewała długo, patrzała w górę i płakała, aż w piersi tchu zabrakło, w powiekach łez.
W tem w borach zaszumiało, zaszumiało w dolinie, trup się poruszył i zwijać zaczął. Kręcił nim wicher tak, iż korona spadła, włosy się rozwiały, poły siermięgi rozeszły szeroko, był to taniec wisielca.
Wilki wyć zaczęły, podniósłszy do góry paszcze; wicher się wzmagał coraz silniejszy.
Stara pieśń nuciła, obracała się żywiej, coraz szalonym wirem, aż zachrzęszczało u góry, z gałęzią razem trup wisielca zleciał na ziemię i padł u nóg jej. Stara nad nim stanęła, księżyc wyjrzał z za chmury… patrzała zdala, zbliżyła się powoli. Siadła u pnia i ostrożnie głowę z wydzióbanemi oczyma wzięła na kolana.
W tejże chwili pieśń u kołyski na myśl jej przyszła i śpiewać ją zaczęła i płakać znowu.
Kruki siadły na dębie i krakały jej nad głową, wilki się przysunęły tuż, tuż i wąchać zaczęły wisielca. Był dla nich dojrzałym ten owoc dębowy… Ona wzięła kij stojący u pnia i grozić im zaczęła.
Wilki się cofnęły, stara głowę tuliła na kolanach i mruczała do siebie:
— Tak mu skończyć było! tak! Wrogi nie mogli, druhy powiesili. Ha! ha! wiedziałam, że tak będzie.
Głową kołysać zaczęła i płakać.
— Nieprawda? wilkom go zjeść nie dam? matka wychowała, matka pochowała… A matkę kto pochowa?… Wilki zjedzą! — roześmiała się — na zdrowie!!
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Słomiany król.djvu/100
Ta strona została uwierzytelniona.