kościoła św. Jakóba, a tuśmy Kaźmirza znaleźli krzyżem leżącego.
Po ukończeniu nabożeństwa, skinął na nas byśmy mu do mieszkania towarzyszyli. Nie wiedzieliśmy co z tego rokować mamy.
Rzekł nam w progu:
— Natchnienia i woli Bożej słuchałem w kościele; podał mi Bóg do serca, ażebym szedł z wami. Niech nie będzie rzeczono, żem wam życia poskąpił i krwi mojej żałował. Oto mnie macie.
Padliśmy wszyscy na kolana przed nim z płaczem radosnym. Wesele było wielkie. Natychmiast poczęliśmy do podróży czynić przygotowania i dnia trzeciego jechaliśmy z nim do Regensburga do cesarza Henryka naprzód, przypominając mu jego cesarską obietnicę. Przyjął nas wielce łaskawie, korony obie ze skarbca wydać nam rozkazał, a poczet ludzi sześciuset dobrze zbrojnych, natychmiast wysłać z nami polecił.
Z Regensburga król do matki chciał jechać, aby ją pożegnać i wziąść od niej błogosławieństwo. Napróżnośmy się starali odwieść go od tego, jako syn nie chciał przeciw woli macierzy iść. Uledz musieliśmy. Przyszło nam królowy Ryksy szukać aż w Koblencyi, gdzie budową kościoła wspaniałego, cała zaprzątniona była.
Kaźmirza z nami i z pocztem cesarskim, zaledwie dopuścić do siebie chciała; co on z pokorą zniósłszy, czekał na posłuchanie, aż znalazł przyjęcie u surowej matki, schyliwszy się jej do kolan.
Królowa na żaden sposób zezwolić nie chciała, aby Kaźmirz do Polski przybywał, mówiąc. Cesarz zezwala, wasza miłość wyrywasz się, ja nie mam siły, abym was powstrzymała. Raz jeszcze tylko powtórzyć muszę, iż się to nie po mojej woli dzieje, że tego nie chciałam i nie chcę.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Słomiany król.djvu/89
Ta strona została uwierzytelniona.