ustępowali kroku, kilkakroć ważyło się niepewne zwycięztwo i w ostatniem starciu dopiero, gdy sam król z najlepiej zbrojnem rycerstwem rzucił się na Masława, główne siły jego tył podały.
Niedaleko od królewskiego stał namiocik w którym Wszebor z Toporczykiem i Kaniową się mieścili.
Tu zniesiono pokaleczonego i osłabłego Doliwę i położono dla spoczynku. Jedni opatrywali rany, niemal wesoło krzątając się koło nich, taką radością napełniało wszystkich zwycięztwo.
Gawędzono całą noc i w obozie do dnia spokoju nie było, czeladź i służba tłukła się po bojowisku i wracała..
Trzeba też było myśleć co dalej. Nazajutrz do dnia Płock zajmować wysyłano.
Zewsząd przychodziły wieści, iż na głowę pobity Masław, musiał z małą garstką do Prusaków uchodzić, niebezpieczeństwa więc nowej napaści nie było, lecz korzystać musiano ze zwycięztwa i rozsianej trwogi.
Cały następny dzień liczono pobitych i składano stosami, wiele z nich w Wiśle potonęło, a i tak na tysiące rachowano pobitych. Padło i ze strony króla wojaków mnogo, którym pogrzeb chrześciański sprawiać musiano.
Wiosna stała czarna jeszcze. Drzewa stały głuche na nią, trawa tylko zbudziła się już i stroiła mokre łąki zielenią. Spłynęły były lody, zlały śnieżne skorupy, deszcz dobił czarnych śniegów resztki i uwolnił z więzów co leżało pod niemi.
Z puszczy, z głębi wychodziła o kiju stara niewiasta, szła i oglądała się trwożnie... Zgarbione miała plecy, zsiniałe usta, włos siwy roztargany rozścielał się po jej ramionach. Gruba siermięga zdarta i zwa-