blondyn, z postawą wojskową, zaczepiał damy, które na niego uprzejmie spoglądały. Innéj natenczas już misyi politycznéj nie miał.
Anglik Gardiner z powagą właściwą swojemu narodowi patrzał na pozór obojętnie, niby nie widział nic — a postrzegał wszystko. Można było sądzić z jego powierzchowności, że ten cały występ wydawał mu się straszną nędzotą...
Gdy szambelanowa weszła... Sievers nie omieszkał wprowadzić jéj do pań, kiwnął głową pięknemu mężowi jéj i uśmiechem przywitał pannę Justynę, do której, jak gdyby na nią czatował, zbliżył się zaraz Ankwicz. Korzystał z tego, że ją widział już, aby nie potrzebować być prezentowanym na nowo. — Wszyscy razem zginęli w tym tłumie.
Zdawano się oczekiwać na kogoś. Kiedy niekiedy oczy zwracały się ku drzwiom, szeptano, oglądano się. Wtém na wschodach zaszumiało jak fale wodne, w salonie głowy zaczęły się kołysać — coś zwiastowało przybycie ważnéj osoby. Daléj stojący wspinali się na palcach. Z balkonu ktoś przybiegł do Sieversa zwiastując mu coś na ucho, i ambasador wolnym krokiem od niechcenia począł iść ku drzwiom.
Tu już się rozstępowały tłumy... Cisza zapanowała... zatrzymano oddech.
W ramach drzwi ukazała się... postać urocza i dziwna.
Kobieta w muślinowéj sukience, która bardzo mało co osłaniała, cudnie piękna, dumna jak bóstwo, które z niebios raczy zstępować między śmiertelników... Śliczną ale niemiłego wyrazu, klasycznych rysów twarzyczkę.... zdobiło dwoje czarnych oczu ostrych, sztyletujących, niemal groźnych.
We włosach ufryzowanych z wielką sztuką wił się łańcuch diamentowy, kilka razy opasujący głowę. Na wygorsowanéj szyi i piersi alabastrowéj świeciły brylanty ze szmaragdami... Ogromne spięcie utrzymywało suknią po grecku udrapowaną na ramieniu, na rękach także brylantowe naramienniki i bransolety. Pas sadzony brylantami i na bosych małych nóżkach pierścienie i koturny dopełniały stroju. Jak pagody
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sceny sejmowe.djvu/107
Ta strona została skorygowana.