Uśmiechy i posępne twarze, podsłuchy i rykotania pijane. Szepty miłosne i umowy o sesyą jutrzejszą... Sievers odbierał raporta, przestrogi, komplementa, dawał napomnienia, obietnice — częstował słodyczami i odwracał oczy gniewne...
O trzy kroki od niego Kossakowscy knuli spisek na ambasadora z Zabiełłą i Giełgudem.
Józefowicz kłaniał się lokajom, aby sobie łaski dworu zaskarbić...
Piękna Lullie raczyła tańcować gawota a widzowie oniemieli z zachwycenia. Był to gawot taki, jaki na dworze nieboszczyka Ludwika XVI. tańcowano, bo markiza była emigrantką, legitymistką, a przynajmniéj grała rolę wygnanéj wielkiéj pani... i mówiła o giloynowanych przyjaciółkach z patetycznością największą.
Po gawocie Sievers się zbliżył jéj winszować i zaczął z nią cichą rozmowę. Hr. Camelli mogłaby była zazdrościć, tak czule przemówił do niéj miły staruszek, tak był dla niéj rzewny i słodki...
Przechadzał się z nią po salonie... ale tu mimo otwartych okien tłum i światło sprawiały, że gorąco było nie do wytrzymania. Spróbowano przejść do drugiego salonu, gdzie kupkami rozmawiali posłowie i senatorowie... w trzecim była gra i kupy złota leżały na dwóch stolikach.
Z założonemi w tył rękami od dwóch godzin stał tu w brudnym swym fraku książę podskarbi i patrzał w stolik nie spuszczając z niego oka... Z ust mu płynęła ślina i nie czuł... deptano po nogach, nie wiedział o tém, potrącano go, nie ustępował.... Grał w myśli... Minął Sievers ten salon... Za nim był gabinet... Prosił markizę, aby tu spoczęła; rzuciła się bogini na kanapę. Bosą nóżkę z brylantowemi pierścieniami w złotym koturnie podniosła nieco jakby do pocałowania... Lecz Sievers, jak się zdaje, nie miał najmniejszéj ochoty czcić w téj chwili téj wcielonéj Afrodyty...
Mówili cicho po francusku... Sievers’a głos był miodowéj słodyczy, miękki, miły... wciskający się do ucha jak szmer wiosennego wietrzyku. Sam staru-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sceny sejmowe.djvu/117
Ta strona została skorygowana.