Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sceny sejmowe.djvu/121

Ta strona została skorygowana.

nic nie zachwiało jéj powagi, przytomności, niemal lekceważenia tego, co ją otaczało.
Ankwicz, który miał pierwszy raz zręczność mówić z nią dłużéj a sądził może, iż znajdzie w niéj bojaźliwą istotę, również był zdumiony jak szambelanowa.
Szlachcianeczka ta, co nigdy na balach nie bywała, świata nie widziała... śmielszą była od saméj szambelanowéj, która przecie w białéj sali u króla tańcowała. Osamotnioną, nieco piękną Emilią pocieszyło to tylko, że rozwite bujne jéj wdzięki przywabiły do niéj pułkownika Kastalińskiego. Z wojskową prawdziwie rezolutnością pułkownik, który nie znał i jak żyje nie widział szambelana, przyszedł do niego i szepnął mu na ucho:
— Słuchajcie — mnie się bardzo podobała wasza żona, czy mnie jéj zaprezentujecie? Jestem Iwan Petrowicz Kastaliński.
Szambelan nie miał nic pilniejszego nad spełnienie rozkazu i nie znając sam pułkownika, zaprezentował go ze zwykłą sobie trafnością jako Piotra Iwanowicz Gandolińskiego, co zresztą było mu wszystko jedno. Zaczął zaraz przysiadłszy się do pięknéj Emilii prawić jéj niesłychane komplementa. A że był po szampanie i człek serca otwartego, powiedział może dużo więcéj po cichu, niż się za pierwszym razem godziło, z czego szambelanowa śmiała się do rozpuku, nie biorąc mu za złe tego zapału, gdyż miała za zasadę dla pasyi, jaką jéj ludzie okazywali, być nadzwyczaj pobłażającą. Pułkownik Kastaliński po półgodzinnéj rozmowie, w któréj się wiele a wiele rzeczy udało wyrazić z otwartością wojskową, uznał za dobrą politykę wziąć męża pod rękę i zaprowadzić go do bufetu.
Żona tylko prosiła, ażeby go do picia nie zmuszał, gdyż to mu bardzo szkodzi. To jednak nie zapobiegło piciu szampana, ulubionego szambelanowi i to tak obfitemu, że w niespełna godzinę Kastaliński go pod rękę odprowadził, musiał mu dać krzesło i odtąd co się działo na balu, poczciwy szambelan wcale już nie wiedział... Kręciły mu się długo i wirowały przed