Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sceny sejmowe.djvu/125

Ta strona została skorygowana.

z opowiadań szambalanowéj, a mimo przestróg, mimo wstrętu, jaki miałam do niego, to człowiek niebezpieczny... ja się go lękam.
Nie mam dlań szacunku — a budzi we mnie litość. Gdy go nie ma, czuję wstręt do niego... oburzam się. Usiądzie przy mnie, mówić zacznie — czaruje mnie, zapominam się... boję się, bym dlań nie powzięła słabości.
Na to szczere wyznanie porucznik odpowiedzieć nie umiał, zrobiło mu się przykro niewymownie, czuł się winnym.
— Jeśli się tak czujesz słabą, rzekł — unikaj go — chociaż widzisz sama, jak wielkie oddać możesz przysługi. Ankwicz jest najzdolniejszy z nich wszystkich, wtajemniczony we wszystkie plany... przez niego wiedzieć możesz zawczasu, co się święci, i nasza garstka téż przygotować się może do odparcia ataku.
Justyna nic nie odpowiedziała — poszła do okna ukryć łzy.
Pomimo podejrzenia, jakie otwarcie drzwi w bibliotece zrazu obudziło, ks. Sobek nazajutrz zaręczył, że w klasztorze żywéj duszy podejrzanéj nie było i że wiatr chyba poruszył owe pułki. Porucznik nie mając gdzie, schował się na jaki czas do klasztoru. Siostra przychodziła zwykle do kościoła i widywała się z nim w izdebce przy zakrystryi. Niemal codzień bywał Ankwicz i pułkownik Kastaliński, który stał się niemal domowym mimo nieukontentowania szambelana... Nieszczęśliwy mąż nie śmiał mu pokazać wstrętu i gniewu, jakie czuł; żona nakazywała mu być grzecznym, pułkownik go ściskał, całował, poił, woził na rewie... i szambelan znosił swe nieszczęście prawie stoicznie... Raz tylko, będąc bardzo pijany, zaczął jakieś niezgrabne wymówki czynić Kastalińskiemu, który go z obu stron w twarz pocałował, perukę mu „zderanżował“, jak powiadał, wyściskał go i śmiał się z niego okrutnie przed żoną, za co szambelan dostał pokutę srogą jako za skompromitowanie jéj. Trzy dni nie był dopuszczonym do pocałowania jéj ręki, zgryzł się i dopiéro czwartego dnia kazano mu się na klęczkach przeprosić, pocałować w nózię... a więcéj