Westchnął i łzy mu się potoczyły z oczów.
— Padamy ofiarą grzechów naszych! dodał, ale Bóg osądzi sam, czy one się naszemi nazwać mogą, a jeśli jest sprawiedliwość...
Tu mu głosu zabrakło. Zmięszany Sievers ręką dawał znak milczenia, doznał nadzwyczaj przykrego uczucia.
— Płacicie dziś zaprzedanym, ale od dzieciństwa wdrażaliście ich do rozpusty... marnotrawstwa... i przedajności....
Nastąpiło milczenie, niespokojny Sievers się przechadzał z chmurą na czole....
— Pan tu długo myślisz zabawić? zapytał.
— Nie sądzę — odparł Walewski.... Grodno w sobie nic pociągającego nie ma. Spocznę i ruszę daléj....
— Pan jesteś zirytowany, jak widzę — dodał Sievers starając się pohamować wzruszenie, w takim stanie ten widok naszych tergiwersacyi nieprzyjemnieby działał na pana wojewodę.... Jabym mu życzył po przyjacielsku... jak najrychléj ztąd się oddalić.
Wojewoda, który łzy ocierał — rozśmiał się szydersko.
— Radę waszéj ekscelencyi — doskonale rozumiem, rzekł, byćby nawet mogło, że z troskliwości o bezpieczeństwo moje — dodałbyś mi straż honorową aż na Wołyń!...
— Zdaje mi się, że tego nie będzie potrzeba — rzekł ambasador sucho....
— Tak — bo ja jutro wyjadę — odezwał się Walewski.
— A dzisiejszy wieczór gdzie spędzić myślicie? zapytał Sievers. Jabym go prosił do siebie.
— Dziękuję pięknie — rzekł wstając i kłaniając się wojewoda — jestem drogą zmęczony i prawdopodobnie zostanę w gospodzie.... I nie lękajcie się — bym tak gorzkiemi wyrazy przemawiał do ziomków moich. Mam litość nad nimi! Po cóż dolewać żółci do tego kielicha, któryście im zgotowali....
— A! wychyla się tu kielichów czystego wina... do których żółć się nie mięsza — bardzo wiele, ode-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sceny sejmowe.djvu/136
Ta strona została skorygowana.