Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sceny sejmowe.djvu/142

Ta strona została skorygowana.

dłowski odezwał się o ucałowanie ręki pańskiéj dla wszystkich. Była to ceremonia, która wiele zajmowała czasu i najczęściéj sesyą kończyła... Stało się i teraz tak, bo pilno było wszystkim gniew wydychać, naradzić się, co począć daléj...
Sievers otrzymał raporta... a za niemi w ślad nadbiegł Buchholz ze skargą i przerażeniem.
— Syp waćpan pieniędzmi — rzekł mu Sievers, zimno go witając.
Zamknęli się jednak dla narady.
Buchholz wyszedł zamyślony i kwaśny. Za nim wzrok ambasadora chłodny i szyderski.
Obiecywano sobie poprawę na następném posiedzeniu, na którém zorganizowana odsiecz miała przyjść w pomoc Podhorskiemu. Ale ta ledwie wśród groźnych okrzyków odezwać się śmiała. Gwałtowniéj niż na poprzedzającéj wołano sądu na Podhorskiego, któremu niemal w twarz plwano. Popchnięto Bielińskiego, znieważono sekretarzów, trwoga ogarnęła wszystkich. Winowajca stał jak pod pręgierzem, pół umarły, blady i niemy. Józefowicz, Miączyński, tylna straż, która z rozkazu Sieversa w pomoc ciągnęła, została rozbita i zahukana.
Krasnodębski, Kimbar, Gosławski, Stoiński, Karski i ich przyjaciele aż do ochrypnięcia wołali — zdrajca! i wskazując palcem Podhorskiego, domagali się sądu. Nie dano nic czytać, nic począć, pókiby ów zuchwalec, co poszedł przeciwko wszystkim, nie został pod sąd oddany...
Nigdy opozycya nie doszła do takiéj zapamiętałości rozpaczliwéj — była to jéj walka ostatnia, bój na ostre o śmierć lub życie, w którym przewidzieć mogła przegraną — ale chciała wyjść z sumieniem czystém, uczyniwszy tyle, na ile jéj sił stało.
Gdy po tym wrzasku i znużeniu rozeszli się wreszcie a królowi w końcu męztwa i głosu zabrakło... wszyscy z zamku chwiejąc się, niemi wracali do domów, pytając — co będzie?
Przekupieni milczeli. — Aż do téj chwili ufali w swą siłę, teraz zwątpili o niéj. Sievers zimno zapytał — Co się stało? odpowiedziano mu lękając się