Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sceny sejmowe.djvu/145

Ta strona została skorygowana.

wypuszczano z domów, opasywano zamek, grożono Sybirem i wywiezieniem; żołnierze otaczali izbę, działa z lontami zapalonemi po całych dniach na widok publiczny wystawione były w dziedzińcach, pułkownicy, oficerowie i jenerał Rautenfeld zajmowali miejsca arbitrów... nic nie pomagało.
Buchholz był w rozpaczy. Sievers bardzo grzecznie z niego drwić się zdawał.
W niedzielę d. 11 września po odbyciu narady z przyjaciółmi płatnymi stary, który chorego udawał, zatrzymał u siebie Ankwicza jednego.
Z zimną krwią, która go nigdy nie opuszczała — Ankwicz bawił się kawałkiem papieru, który w trąbkę zwijał, i czekał, co mu poseł powie.
Spojrzeli na siebie, — Sievers spuścił oczy.
— Nie rozumiem waćpana, rzekł ambasador. — Cóż znaczyło znalezienie się jego na ostatniéj sesyi, co znaczyła ta gorąca mowa jego przeciw uciskowi i przemocy? propozycya podania do mnie noty o pośrednictwo i bona officia i to kumanie się i ściskanie za ręce z Krasnodębskim, który jest niepohamowanym wrogiem naszym?
Ankwicz się uśmiechnął.
— W. ekscelencya jesteś dyplomatą — rzekł, ale nie znasz jak ja narodu naszego. Polska natura jest cale inną niż rosyjska, a z przeproszeniem i niemiecka. Dwojaki jest sposób zwyciężenia nas. Nużąc tylko lub pochlebiając i łagodnością wiodąc — gdzie się podoba.
Musiałem się Krasnodębskiemu wkupić w łaski, a gdy potrzeba będzie, to jego i z nim drugich poprowadzę.
— Krasnodębski się waćpanu na nic nie przyda, zawołał Sievers, bo ja go dziś wywieźć każę.
— O tém wiedziałem — odezwał się Ankwicz... i tém ochotniéj podałem mu rękę, bo to mi się u innych sowicie opłaci.
Mowa téż moja przeciw gwałtom i uciskom, która była bardzo piękna i gorąca, przyda mi się jutro.
To mówiąc uśmiechnął się minister.
— Nie ma na to ratunku... posłowie mi chcą