Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sceny sejmowe.djvu/148

Ta strona została skorygowana.

męztwo... a co się w duszy dzieje.... — Wskazał palcem na niebo i nucąc począł się ubierać.
Mikorski był zmięszany tak, że nie bardzo wiedział, co brał w ręce. Stawał, zamyślał się... ten straszny wyraz... Sybir!... wygnanie, pustynia, rodzina osierocona, śmierć wśród lodów, bez słowa pociechy, bez dłoni, coby oczy zamknęła, bez błogosławieństwa kapłana, ściskała mu serce.
Gdy się to działo w dworku, gruchnęła już wieść po mieście: „Posłów wywożą!“
Zagotowało się wszystko.
Nie trwoga, jakiéj się Sievers spodziewał, ale oburzenie owładło umysłami.... Gromadki się skupiły radząc — iść czy nie iść na posiedzenie.
Niektórych nie wypuszczano z mieszkania, innym nie dawano wyjechać z miasta. Oprócz Mikorskiego i Krasnodębskiego zatrzymani zostali Skarzyński i Szydłowski. Tych ogarnęła trwoga. Doradzono pisać do Sieversa z prośbą.... Mikorski i Skarzyński usłuchali rady, Krasnodębski ramionami ruszył.
— A nie doczekanie jego, żebym się miał korzyć i wypraszać. Mam to sobie za honor, że mnie tak niebezpiecznym nieprzyjacielem uznają i fatygują się aż transportowaniem. Dziéj się wola Boża....
Do sesyi było daleko jeszcze, miasto całe w ruchu.
W chwili, gdy go się najmniéj tu spodziewać mogli, wszedł porucznik, brat Justyny, rachując zapewne na to, że wśród ogólnego zamięszania przemknie się niepostrzeżony.
Oficer nie bronił mu wnijścia i rozmowy, wsunął się do drugiego pokoju.
— Dokąd? zapytał.
— Nic nie wiemy.... Sybir pewnie! zawołał Mikorski, który list stylizował.
Krasnodębski był w przedziwnym humorze.
— Kochany poruczniku, rzekł, właśnie jesień i najlepszy czas do polowania. Imperatorowa zaprasza nas na łowy — sobole i lisy niebieskie!! pyszne polowanie.
Porucznik patrzał ze zdumieniem na odważnego desperata.