Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sceny sejmowe.djvu/149

Ta strona została skorygowana.

— Na wypadek — rzekł — może macie co do powiedzenia, do polecenia.
Krasnodębski schylił mu się do ucha....
— Niech Zajączek i Kościuszko nie zwłóczą.... Jeśli będą czekali, aż kraj się przygotuje, to potrwa ruski miesiąc....
Gdy się rąbanina i pukanina pocznie — jakoś to będzie. Ludzie się pobudzą....
Zaczęli rozmawiać po cichu....
Ten i ów wpadał z kondolencyjném zapytaniem, gromadnie robiło się we dworku. Porucznik nie chcąc być widzianym wysunął się.
Radzono różnie... gwar się wszczął jak w Izbie... aż kapitan nadszedł do oficera i gości kazał wyprosić. Z kolei płacząc, żegnali się w milczeniu. Krasnodębski ciągle wesół, dodając drugim serca. Mikorski zamyślony i drzący....
Około południa przyszła wcale niespodziana wizyta.... Karetka zatrzymała się przed dworkiem.... Oficer wybiegł, aby zapobiedz wnijściu gościa, gdy w progu ukazał się z wygoloną bladą twarzą i lisiém spojrzeniem Boskamp, pokazując mu kartkę do przepuszczenia.
Wszedł z niezmierną grzecznością.
— Jakże mi przykro, że w chwili tak bolesnéj — począł mówić.
— To już wiemy, przerwał Krasnodębski — i za kondolencyą — ściskam stopki, czy interes jaki?
— Przybywam od p. Pułaskiego, który mnie prosił, przewidując, że panowie mogą być do podróży nie przygotowani, ażebym im w sposobie pożyczki przywiózł mały zasiłek.
Zachnął się Krasnodębski i usta mu się nadęły.
— Najniższy sługa p. Pułaskiego, rzekł, jego pieniędzy nie potrzebuję....
Mikorski powtórzył — I ja téż....
Boskamp się zmięszał. — Przecież w tém dobra była intencya....
— Jak najlepsza — rzekł Krasnodębski — ale nam złoto p. Pułaskiego, wiadomego pochodzenia — nie smakuje....