Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sceny sejmowe.djvu/15

Ta strona została skorygowana.

dziniec... sień zapełniły neckami i drzewem... pył powstał taki, iż kaszlu obie kobiety nabawił, ale oczyszczenie izdebki szło szybko...
Borysewicz tymczasem ręce w kieszenie włożywszy, pociągnął do miasta... Trochę się jakoś przejaśniać zaczynało... Nie miał co robić we dworku, a ten rozgardiasz był mu nieprzyjemny, wolał więc się przejść a przypatrzeć. I było czemu... Grodno zwykle ciche i spokojne, w którém z żydami pospołu nie było nad cztery tysiące mieszkańców, teraz się roiło obcymi... nie licząc Moskali.
Na Horodnicy to, co nazywano Tyzenhauzenowskim zamkiem, a raczéj ekonomią, pięciokątny budynek obszerny o piętrze, przysposabiano dla ambasadora. Już tam bryki zajeżdżały. Na nowym zamku, gdzie król miał stać, pokoje malowano dla niego, w pańskich kamienicach na gwałt czyszczono, skrobano i smarowano, obywatele téż miasta Grodna domy swe pokaźniejszemi dla najmu czynili. W ulicach pełno było fur, pełno bryk, bo kupcy z Warszawy już się zawczasu ściągali. Konno, pieszo, na bryczkach ludu moc wiła się wszędzie, że i przejść nie bardzo było łatwo.
Borysewicz wiedział, że, gdzie Moskale gospodarują, tam i przypatrywać się nie bardzo bezpiecznie; rygor straszny, więc tak patrzał jakby widzieć nie chciał i usunął się daléj. Już był od domu uszedł spory drogi kawałek, gdy naprzeciw siebie idącego zobaczył księdza. Był to Dominikanin, ksiądz Patrycy Sobek, dobrze mu znany, spokojny księżyna, chorowity, uczony, mieszczańskie dziecko, więc niepyszny i przystępny. Pokłonił mu się zdaleka a blady ks. Patrycy odpowiedział uśmiechem. Zeszli się powoli ku sobie zmierzając.
— Czego to jegomość wychodzi? odezwał się Borysewicz, wszak podobno kaszlesz? pora taka wilgotna, człek i nie mając kaszlu nabawić go się może.
— Zachciało się! odparł cicho ksiądz, uśmiechając się z dziecinną prawie prostotą, — gorzéj mi chyba nie będzie a powietrze wolne lżejsze dla mnie niż w murach i celi. Kaszlu się nie pozbędę aż... kiedyś... a trochę wiosną odetchnę.