— Do drogi... odparł zdumiony wojskowy.
— Widzisz asindziéj — rzekł spokojnie łowczy, mnie tu moja Ziemia liwska przysłała na straż i posterunek. Cobyś asindziéj powiedział żołnierzowi, któryby zszedł z miejsca?
— Ale waćpan musisz...
— Nie — nie muszę — rzekł Krasnodębski.
— Kozacy go siłą wezmą.
Zamilkł poseł...
Oficer skinąć musiał na żołnierzy, którzy się w progu zjawili... Płacząc chłopak, przyniósł płaszcz panu i zarzucił mu go na ramiona.
— Życzyłbym wziąć futro — odezwał się oficer, nocy zimne, a my nocami jechać musimy...
— To bieda, że go nie mam — rzekł obojętnie Krasnodębski — a na Syberyi futra tańsze.
— My przecież pana w Sybir nie wieziemy, zawołał oficer, ale do domu lub gdzie się panu podoba
— Gdzie się podoba? a to śliczności dopiéro! — rzekł Krasnodębski. — Zmiłujże się przy téj okazyi, mnieby się podobało niezmiernie pojechać do Włoch, futrabym kupować nie potrzebował i powietrze tam ma być przyjemne.
Tuż około progu stał Borysewicz z żoną...
— A! mój drogi, szanowny gospodarzu, zawołał Krasnodębski, widząc go — ja panu z górą pięćdziesiąt dukatów jestem dłużny. W zastaw ci poruczam rzeczy moje i służącego, póki pieniędzy nie przyszlę.
— A! na miłość Bożą! odparł na pół ze łzami poczciwy Borysewicz — nie krzywdź mnie panie! — przyjmuję rzeczy dla dozoru, ale przecie nie w zastaw. Pan mi nic nie jesteś dłużny... prawda jejmość, odwracając się do żony żywo dokończył majster, uważam to sobie za szczęście, że moja domina pod swym dachem tak zacnego obywatela miała... a — gdybyś — gdybyś pan był łaskaw istotnie na sługę swego, tobyś mi ten honor uczynił i... mam oto tu troszkę niepotrzebnego grosza na drogę...
Rozpłakał się Borysewicz i jejmość i wszyscy...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sceny sejmowe.djvu/151
Ta strona została skorygowana.