Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sceny sejmowe.djvu/20

Ta strona została skorygowana.

Ludzkie dole! Gdzie były świątynie, stawią następne pokolenia karczmy, — na grobach budują się kolebki i po stopach aniołów depczą szatany... Gdzie mieszkał spokój, jutro przychodzi z rzezakiem mord i wojna. — Ludzkie dole!
Starych Wiguntów, co tam niegdy mieszkali, nie stało... przecię dwór pustką nie został... kilka lat biegały po nim myszy, aż się ktoś z Wilna zgłosił i we wsi się ludzie dowiedzieli, że mieli pana... Jedni po bezkrólewiu, czasu którego rządził, kto chciał, mówili — Chwała ci Panie — drudzy trzęśli głowami i myśleli — a nuż jeszcze będzie gorzéj!
Tymczasem zjechał pan szambelan Porzewski z panią szambelanową Porzewską i z panem rotmistrzem Żubrem, bratem jéjmości... i z mnogim dworem, ludźmi, brykami, kredensami. — Wnet się poczęli rozpatrywać wszędzie, a piękna acz już nie najpierwszéj młodości szambelanowa wołała w uniesieniu, iż miejsce jest romantyczne... że tylko „dziką promenadą“ założyć potrzeba i świątynię w niéj postawić... a będzie to mały raik, że fraszka Powązki...
Rotmistrz siostrze wtórował, lecz i on i ona znajdowali, iż nadzwyczaj wiele tu zrobić potrzeba a wszystko, co było, wywrócić...
Śmiali się z sernika jak z karykatury, lamus się im wydał obrzydliwy... płoty przypominały im niewolę... a w ostatku drzewa imienia tego nie były warte. Pani chciała sadzić platany, rotmistrz życzył akacye...
Szambelan sam, który wszędzie za niemi chodził, kiedy niekiedy z kieszeni dobywając tabakierkę złotą, zażywając hiszpankę i skręcając palce... nie mówił cale nic, głową tylko dawał znaki różne, nie, żeby całkiem mówić nie umiał, lecz był do tego leniwy. Głowę zaś miał tak utresowaną, iż poruszeniami oznaczała, co chciał, zwłaszcza jeżeli jeszcze brwiami sobie pomagał.
Szambelan był rzadkiéj piękności mężczyzną, patrzeć się nań było rozkoszą. Budowa Apollina, rysy szlachetne, czoło spokojne, wzniosłe, oczy łzawo-niebieskie, lice rumiane, łagodności i uczucia pełne... Rękę miał, któréj mu kobiety zazdrościły...