twie. Szambelanowa, która tylko komedye i romanse francuzkie czytywała... niecierpliwiła się tém upodobaniem kuzynki.
— Osobliwsza pretensya... zawsze w tych książkach siedzieć... Zaglądam! coś polskiego... jakieś banialuki... Gustu pojąć nie mogę. Sensatka!... o! filozofka... cha! cha!
Niezmiernie sentymentalna z kanarkami a nielitościwa dla chłopów... nie mogła téż pojąć tego szambelanowa, że się panna Justyna nie rozczulała słabością „złotego czubusia“ — a dawała lekarstwa z apteczki brudnym chamom. Słowem wieczna z nią była wojna...
Przeniesienie się do tego majątku świeżo nabytego opłakiwała szambelanowa. Jakkolwiek pozycya romantyczna się jéj wielce podobała, i zajmowała się stósowném urządzeniem rezydencyi — po długim pobycie za granicą i w stolicy nudziła się okrutnie. Sąsiedztwa dla niéj stósownego nie było wcale, krzywiła się na szlachtę... znajdowała, że nie było z kim żyć...
To téż miała zamiar stanowczy, jak skoroby w Wierzciszkach się nieco, wedle swojego smaku uregulowała — wyjechać na mieszkanie lub do Warszawy a choćby zresztą do Wilna. W Wilnie miała dawne stósunki z Massalskimi, z Kossakowskimi, z Zabiełłami, nawet z Niesiołowskimi i Sapiehami. Stary jéj tytuł książęcy i pierwsze małżeństwo wielce jéj to ułatwiało.
Tymczasem szambelanowa, która miała wiele gustu, chciała Wierzciszki przekształcić, przebudować, uczynić z nich ideał „sielskiéj rezydencyi.“
W dawnych dobrach, gdzie niegdyś mieszkała z pierwszym małżonkiem, pałac się był spalił, położenie było smutne, wspomnienia nie miłe. Zachwalono jéj Wierzciszki z ich piękności i na téj się nie zawiodła. Lecz tu było dla niéj wszystko w stanie dzikości i barbarzyństwa... Stary dom należało obalić... na wzgórzu nad Niemnem miał stanąć pałacyk, na który już plan dał Gucewicz... wtyle za nim założoną była dzika promenada... Przerzynała ją rzeczułka Szwentka, wpadająca do Niemna... Biegła ona parowem, przez który rzuconym być miał most, na jednéj arkadzie. Nazwi-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sceny sejmowe.djvu/26
Ta strona została skorygowana.