sko Szwentki zmieniono na Murmurantę... Świątynia przyjaźni, pustelnia, kabanka, altana chińska i grota... już miejsca naznaczone miały... Obelisk stać miał na urwisku nad rzeką z napisem:
Wszelkich pomysłów szambelanowéj wyliczyć trudno. Mąż jéj unosił się nad niemi, a rotmistrz niemający zapasu wielkiego słów, dodawał na wszystko: — A to będzie paradnie!! to będzie — paradnie!
„Boska Milusia“ czasem nawet zniżała się do tego stopnia, że ze swych myśli szczytnych zwierzała się przed panną Justyną: choć ta „ordynaryjna istota“ ocenić ich nie umiała.
Raz nawet wyraziła się nieprzyzwoicie, że las był tak piękny, że nic do niego dodawać nie było potrzeba, chyba w nim ścieżki poprowadzić. Z litością spojrzała na nią piękna pani i nie powiedziała już ani słowa...
Tymczasowo mieszczono się w starym dworze, chociaż szambelanowa mówiła, że w nim umiera, że w nim nie wyżyje... Chyba mnie chcecie umorzyć! Sufity były nizkie, a co gorzéj, nie były to nawet sufity, nie były pułapy, było to — jak mówiła — coś okropnego!! Przeszły dziedzic, chcąc belki zamaskować, popodbijał je płótnem, z czasem obwisło ono a szczury i myszy wyprawiały tam harce okropne...
Chociaż meble nowe sprowadzono i co tylko było potrzeba do życia, do jakiego nawykła „boska Milusia“ — choć wiele niedogodności usunięto — znajdowała zawsze, że umiera... w tém więzieniu...
Na pałac przygotowaną już była cegła... był plan gotowy... szło o to, ażeby zaraz z wiosną budowę rozpoczynać... Miejscowy proboszcz spytany o radę, nastręczył szambelanowéj do kierowania robotami Borysewicza.
Posłano po niego furmankę do Grodna.
Majster Michał nie skory był do podejmowania się roboty, nie odrzucał jéj jednak... Rozpytał się tylko u ludzi o tych państwa, dowiedział, że byli majętni, i, chociaż przysłaną furką nie przybył, oświadczyć kazał, iż w następnym tygodniu służyć będzie.
To się już trochę nie podobało saméj pani, któréj