dach płaski... a kolumny... to chyba nie wiem zkąd sprowadzać, lub z cegieł i tynku, to będzie odlatywało.
Szambelanowa ruszyła ramionami.
— Dach włoski, to się pięknie prezentuje, rzekła.
— Pewnie, że pięknie, byle się nie ułamało pod nawałą śniegu.
Wszyscy niestósownemi znajdowali te uwagi. —
— A czém dach będzie kryty? spytał Borysewicz.
Szambelanowa nie myślała o tém. — Czémże ma być? Dachówki tu nie mamy blisko, łupku jak za granicą, toż gont słaby i od ognia niebezpieczny, chybaby blachą a ta wiele będzie kosztowało.
— Nas przecie na to stać! — urażona zawołała pani.
Majster się skłonił.
— Cóż to będzie kosztowało?
— Należałoby obrachować, odparł zimno majster, tego od oka powiedzieć nie można... trzeba wiedzieć z czego i jak budować będziemy.
— A na zimę może stanąć gotowy? — zapytała szambelanowa. Borysewicz spojrzał zdziwiony.
— Na żaden sposób. Szczęśliwieby było, gdyby się dał pod dach wyprowadzić.
Odpowiedzi te nie podobały się pani, znajdowała majstra „extra-ordynaryjnym człowiekiem...“ jak to u nas oni wszyscy...
Chwilę jeszcze ciągnęła się rozmowa o pałacu... — Słuchali odpowiedzi z uwagą, przytomni, panna Justyna coś poszeptała w ucho pani, która pokręciła głową.
— Cóż tam u waćpaństwa słychać w Grodnie? poczęła wreszcie pani.
— Toć JWpaństwo wiedzą pewnie. — Sejm się ten nieszczęśliwy zbiera.
Borysewicz będąc w domu obywatelskim sądził, iż śmiało swe uczucia objawiać może. „Boska Milusia“ znacząco spojrzała na męża i rotmistrza, mąż zażył tabaki, rotmistrz gębę skrzywił.
— Króla jeszcze nie ma?
— Lada dzień przybędzie... już sekretarz pan Friese i koniuszy Kicki przyjechali, król JMość w Białymstoku bawi, bo jeszcze pokoje nie gotowe.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sceny sejmowe.djvu/30
Ta strona została skorygowana.