Jakże nie mam być zły... taki gapimucha będzie orderem na brzuchu mi imponował...
Ankwicz się zaczął śmiać — szambelan się zerwał z krzesła, ale żona dała mu znak, aby siadł, co téż dopełnił. — Rotmistrz burczał niepowstrzymany.
Panna Justyna z oczyma spuszczonemi siedziała jak wiśnia czerwona i drzała.
Wiedziała piękna Milusia, że tu jakiegoś heroicznego należało użyć środka, skinęła na brata, który, stołek obaliwszy, przybiegł do niéj.
— Słuchaj, nie rób mnie i domowi wstydu, weź karafkę ratafii, idź do swojéj stancyi, ale, jeśli mi się pokażesz przed wyjazdem Ankwicza, daję ci słowo — na cienie ojca i matki...
Tu mu się nachyliła do ucha i resztę szepnęła cicho.
Rotmistrz się skłonił.
— Przepraszam szanowne towarzystwo, gwałtownego dostałem bólu zębów... muszę iść na ustęp. Więc — dobréj nocy.
Ankwicz się nieco podniósł.
— Ale nieoszacowany! zawołał.
Milusia rozchmurzyła się... szambelan odetchnął swobodnie.
Reszta wieczerzy upłynęła spokojnie.... Ankwicz opowiadał znowu, zaręczał za teatr francuzki, z Petersburga obiecywali przybyć włoscy muzykanci. Hrabina Camelli miała zachwycać swym głosem. Oczekiwano improwizatora z Neapolu, którego nuncyusz protegował. Na Horodnicy salę Sievers do balów przygotował już wcześnie, oprócz tego mieli występować marszałkowie sejmowi pp. Pułaski, Kossakowscy.
Spodziewano się Zubowa.
Najświetniejsze były zabaw i rozrywek widoki.
Gdy po wieczerzy wyjeżdżał Ankwicz, z oficyny wyszedł rotmistrz, ręce złożył w trąbę i z całéj siły krzyknął:
— Hurra!!
Posłano na folwark po stróżów dla perswazyi, bo był już zupełnie pijany i szwagra przezywał wyra-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sceny sejmowe.djvu/43
Ta strona została skorygowana.