Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sceny sejmowe.djvu/47

Ta strona została skorygowana.

— Mówcież państwo — co chcecie?
— Za żadne pieniędze nie najmę! Jak mi jenerał postawi Moskali... wolę ich niż przymus od swoich.... Dworek mój nie do najęcia.
I wyszli.... Nieznajomy napuszył się, plunął i wybiegł z pokojów, klnąc różnemi językami.
W głębi sieni stali gospodarstwo, zwrócił się ku nim.... — Bardzo dobrze... pamiętajcież acaństwo, żebyście głupstwa waszego nie żałowali. Wychodził właśnie, gdy wózek się zastanowił przed dworkiem i dwóch szlachty, dosyć ubogo ubranych, zaczęli się z niego dobywać. Żydek im towarzyszył wołając, że tu jest stancya do najęcia.
Wychodzący właśnie z dworku konsyliarz stanął, aby się przybyłym przypatrzeć ciekawie, i po chwili zbliżył ku nim.
Dwaj ichmoście ubrani po podróżnemu, oba byli bardzo niepozorni.... Jeden z nich słuszny, suchy, nie stary, miał twarz długą, na któréj obojętna jakaś malowała się buta i wzgarda.... Drugi mały, brunet, suchy i zwinny, nie weselsze miał oblicze. W obu widać było czy zbiedzonych, a pewno nie bardzo z tego szczęśliwych ludzi, że ich tu losy przygnały. Konsyliarz J. Kr. Mości stał, jakby ich chciał zaczepić. Nareszcie się skłonił.
— Czy wolno zapytać panów dobrodziejów, z jakich stron?
Słuszny popatrzał szydersko i odbąknął:
— A kogóż mam honor?
— Ze dworu króla JMci.
— A! ze dworu!! spoglądając nań ciekawie, zawołali oba przybyli — my ze dworem nie mamy żadnych konneksyi... kłaniamy uniżenie....
Zarumieniła się blada twarz dworaka.
— Ale ja... ale mnie się zdaje, że ja miałem panów przyjemność... widywać w Warszawie....
— Bardzo być może... bąknął mały i odwrócił się.
— Panowie tu mieszkania nie dostaniecie, dodał konsyliarz, gospodarz dziwak... kładzie warunki osobliwe....