Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sceny sejmowe.djvu/57

Ta strona została skorygowana.

— Miarkując z wczorajszéj sesyi, na półtorasta prawie... znajdziemy się we dwudziestu....
Milczeniem odpowiedziano — łowczy westchnął.
— Ha! rzekł — zamało, aby co zrobić, ale dosyć, aby przeszkadzać.
Odziewali się prędko gospodarze, gdy mały, z wygoloną głową, czupurny, wpadł poseł upitski Kimbar.
— Czołem panowie bracia!... Wielu was tu?
— Samoczwart z waćpanem jesteśmy — odezwał się Karski.
— Ciemniewskiego tylko co nie widać...
Na te słowa i Ciemniewski się wtoczył.
Adsum.
Zebrali się w sypialni w gromadkę...
— Co mamy poczynać? spytał Kimbar... mów Ciemniewski.... co wypadło z rady — widzieliście resztę?
— Idę od Szydłowskiego... stękaliśmy tam od piątéj rano...
— Cóżeście wystękali? zapytał łowczy...
— Zaprawdę, nie wiele — wzdychając począł ten, któremu głos dano. Gromada nasza mała.... Bóg święty wie, czy i ta dotrwa do końca... Cóż czynić przed ludźmi, światem, Bogiem i przyszłością — protestować! Nie, nie zostało nam nic więcéj — Król!! A mój Boże! Cóż on może... Maż on wolę? Wież on dziś, co jutro pocznie? Patryotą był na sejmie ostatnim... a zdrajcą stanie się na tym z czystém sumieniem, bo nie wie sam, co baby i długi z niego uczynią. Da się nawrócić do tronu na kwadrans, a zdrajca go odwróci wnet, gdy zechce. Będzie płakał i powie, że jest nieszczęśliwy. O królu mówić nie ma co... Gorsza od niego zgraja ta zatraceńców płatnych...
Co my ważymy przeciw nim z rozpaczą naszą, z cnotą, która się wydaje śmieszną, z krzykiem, który nazwą jakobińskim... z bólem, który mianują szaleństwem?... Myśmy stracone placówki — ale dostać trzeba i ostrzelać się...
— Ale cóż? jakie hasło? — przerwał Krasnodębski...