— Prawdziwie bolesną przeżywamy chwilę... a zwiększa trudność położenia niezmiernie piękny i szlachetny, lecz wielce nieoględny patryotyzm. — A i któżby krajowi służyć nie chciał... ale dziś pono... chcąc mu ulżyć jedynym jest środkiem — nie draźnić!
Posłowie spojrzeli po sobie — on mówił daléj.
— Mam szczęście znać J. Ex. barona Sieversa.. Jest to w całém znaczeniu człowiek cnoty patryarchalnéj, delikatny, ugrzeczniony, wchodzący w położenie.. gotów...
Wtém Ciemniewski się śmiać zaczął, a Boskamp zarumieniony wytrzymał...
— Daję panom słowo, że tak jest — ale podraźniony staje się człowiekiem żelaznym...
— Więc cóż za rada? szydersko spytał Mikorski. Co za rada?
— Jedna i jedyna — nie mamy sił, aby się oprzeć, miejmy rozum, by przyjąć, co nam narzucają losy... Nec Hercules contra plures. — A! mój Boże! słodko dołożył Boskamp... któżby życia nie dał dla kraju... ale cóż mu ono przyniesie... Ja, choć pochodzeniem obcy, ale mam honor liczyć się za obywatela téj Rzeczypospolitéj, otrzymawszy indigenat na przeszłym sejmie... wziąłem nawet nazwisko polskie — Lasopolskiego, które mi N. P. sam raczył z mojego utworzyć.
Ponuro patrzano na mówiącego.
— Mój panie — odezwał się Krasnodębski — święta to prawda wszystko, co mówisz.... o jednéj tylko rzeczy zapomniałeś, że są ludzie, co wolą umrzeć niż w gnoju wygodnym siedzieć po uszy.
Boskamp się zarumienił...
— A cóż panowie pomożecie sobie, rwiąc stę przeciw sile! dodał. Oto dziś grzeczny areszt nałożono, jutro zaczną wywozić...
— Niech wiozą na Sybir! zawołał Kimbar.
— Niech strzelają! krzyknął Ciemniewski.
— Ala co to pomoże? spytał Boskamp, gdy jednego z panów wywiozą a drugiego rozstrzelają?..
— Słuchaj pan — odezwał się Ciemniewski —
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sceny sejmowe.djvu/62
Ta strona została skorygowana.