— Oho! do tego daleko, dodał Boskap.
Biskup mocno był zajęty jedzeniem. Po chwilce zwrócił rozmowę.
— Kto wygrał wczoraj?
— Gdzie? zapytał Bieliński ożywiając się.
— U Pułaskiego, bo nie dotrzymałem do końca, zgrali mnie.
— Sułkowski... wtrącił Boskamp.
— Jemu to potrzebne — rzekł z przekąsem Massalski. Czy słyszeliście, jakiego paradnego figla uciął królowi pruskiemu, pomścił się za Polskę. Pożyczył u niego na dobra kilka kroć sto tysięcy talarów, a tam już na nich było tyle długu, że Brandenburgczyk poszedł z kwitkiem.
— Autant de pris sur l’ennemi! — dodał śmiejąc się Ankwicz. Słowo państwu daję, mam mu to za zasługę. Ja, gdybym mógł od cesarzowéj pożyczyć milion, z czystem sumieniembym to uczynił.
— Tylko, mruknął Massalski, że imperatorowa nie pożycza nikomu. Obejrzeli się i zamilkli ostrożnie... Obiad szedł szybko, danie po daniu, Massalski jadł i pił żarłocznie.
Nalewano burgundskie, przyniesiono szampana, który w modę wchodził... kielichy się wypróżniały szybko...
— Konsyliarzu — zawołał Bieliński, — bez starego węgrzyna nie ma obiadu...
— Przyjdzie i staruszek — rzekł Boskamp...
— Ale słuchaj, gospodarzu — wtrącił biskup. Czas drogi, nas tu zamęczają tą pańszczyzną sejmową, każ przygotować stoliki. Każda chwila droga... kto będzie trzymał bank...
Nikt się nie zgłaszał. — Podparty na łokciach Miączyński siedział zamyślony, oczy wszystkich ku niemu się zwróciły.
— Juścić Miączyński! rzekł Ankwicz.
— Nie wzdragam się — odparł zagadnięty — ale na gotówkę — nie inaczéj, jak na gotówkę.
Biskup odchylił fiolety i począł się po kieszeniach macać... Naostatek dobył ogromnéj, zbrukanéj sakwy zielonéj jedwabnéj, i podniósłszy ją do góry, pokazał
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sceny sejmowe.djvu/69
Ta strona została skorygowana.