Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sceny sejmowe.djvu/90

Ta strona została skorygowana.

Friese spojrzał na stojącego Ryxa, do ucha się pochylił i szepnął.
— N. panie — trzeba ten opór zahamować! Robię co mogę, ale Sievers jest rozdrażniony. Lękam się... ostateczności.
— Ale cóż ja mogę? szepnął król.
— Sievers utrzymuje, że wiele.
— Dobranoc... wyciągając rękę odezwał się Stanisław — dobranoc...
Friese widocznie nie zadowolniony z odprawy, schylił się ceremonialnie do ręki króla, ukłonił i wyszedł. Ryx za nim oczyma powiódł i ramionami ruszył nieznacznie.
Żywo odwrócił król głowę ku drzwiom i kiwnął na Ryxa.
— Podaj mi szkatułkę z klejnotami! zawołał — proszę cię.
— Jakto — teraz?
— Zaraz — proszę cię — odparł król, tę, którą odesłano z Warszawy — wiesz...
Starosta piaseczyński wyszedł szybko do drugiego pokoju i wrócił niosąc dębową skrzyneczkę na dwa zamki zamkniętą, którą przed królem na stole postawił.
Dobył pęk kluczyków, odemknął i stanął z boku. Oczy Stanisława Augusta padły na wnętrze szkatułki. Były to klejnoty na sejmie czteroletnim na wojsko ofiarowane, które Targowica zabrała a Sievers mu je powrócił. Z nich już raz król chciał ofiarę złożyć córkom ambasadora, którą odrzucono ze wzgardą. Wnętrze przedstawiało widok niepozorny, pozawijane w kawałki papieru, leżały zmięszane w niéj, kamienie kosztowne nieoprawne, naszyjniki staroświeckie, pierścienie, kolczyki... Z jakim smutkiem popatrzał król na te szczątki przypominające mu lepsze czasy. Ryx téż spojrzał chmurny założywszy ręce na piersi. Ubogiemu panu zostało tylko to jeszcze.
Gorączkowo król szukać zaczął i przerzucać, kilka kamieni wypadło na ziemię, które Ryx podnosić musiał...
Król dobył pierścień z wielkim smaragdem pięknego blasku, włożył go na palec i przypatrzył mu