silna, pewna siebie Włoszka, któréj natura dała głos słowiczy... i ujmujący wyraz twarzy...
Wprawdzie rysy te mówiły mało... ale te były tak wdzięcznie świeże, tak rozkosznie zaróżowione życiem obfitém... tak z niéj tryskała młodość, w oczach śmiała się taka ochota użycia świata... iż czyniła wrażenie. Łatwo było pojąć, że gdy sympatyczny głos się jéj odezwał, w martwych nawet starca piersiach drgały dawno nie brzmiące już struny.
Król przyjął ją z pełnym uprzejmości uśmiechem...
— Jakżem szczęśliwy, że mnie szambelanowa chciała odwiedzić...
— N. panie, porywczo przerwała Camelli, jestem nie gościem ale biedną proszącą...
— Pani! ja nie wiem — odezwał się król, mnie się zdaje, że role się zmienią.
Spojrzał w jéj czarne oczy... Śmiały się szydersko trochę...
— Droga hrabino — rzekł król po cichu — naprzód z góry zapewniam, że otrzymasz, o cobyś kolwiek prosiła... to rzecz skończona... Ale pani wiesz, jakim ja to jestem królem i ile mogę...
Włoszka zamilkła.
— Nawzajem uczyń coś pani dla mnie... Nachylił się do jéj ucha... — Sievers się lubuje w jéj śpiewie, szaleje za nim i za panią.
Śmiejąc się hrabina, głową potrząsnęła.
— Ale tak jest, tak jest — dodał król — proszę nic nie przeczyć... Szanuję tego czcigodnego starca... ale, moja hrabino, staraj się wpłynąć na niego... on mnie wini za wszystkich i wszystko... Niech nie będzie tak surowym, tak nieubłaganym dla mnie...
To mówiąc król szybko poszedł do stolika, wziął z niego stojące już na nim pudełko i wcisnął je w ręce hrabiny, która się mocno zarumieniła. Strój jéj błyskotek pełen dowodził, że jak Włoszka lubiła cacka... cała była niemi obwieszona, na wszystkich palcach błyszczały pierścionki... Nie mógł król trafniéj dobrać podarku.
Wzdrygnęła się nieco...
— Ale proszę, proszę, na pamiątką to przyjąć
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sceny sejmowe.djvu/92
Ta strona została skorygowana.