Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sceny sejmowe.djvu/99

Ta strona została skorygowana.

— Jam tu nie przyjechał dla ciebie tylko, ani dla rozrywki... ja jestem wysłany.... Ty wiesz a przynajmniéj wiedzieć powinnaś, że po Targowicy co było gorącego i poczciwego w kraju, uszło z niego i ustąpiło pracować dlań za granicami jego. Małachowski, Potoccy, Kołłątaj, znasz ty te imiona?
— Z tego, że przeciw nim u nas nieustannie sarkano, rzekła Justyna... miałam Gazetę Narodową ukradkiem.... Zresztą było mi miarą cnoty to, co moja nieszczęśliwa pani za występek ogłaszała. To kobieta płocha... i bez zastanowienia.
— Gorzéj, bo zepsuta — rzekł porucznik — ale to na ten raz szczęście prawie, że ty jesteś w jéj domu... W tym domu nikt się nie strzeże, przychodzą tacy jak Ankwicz ludzie, mówią otwarcie. Tu się o wszystkiém najlepiéj dowiedzieć można.
Ale na to potrzeba nie mojéj skromnéj i szczeréj Justysi, spuszczającéj oczy bojaźliwie, zatykającéj uszy, uciekającéj z pokoju — na to trzeba kobiety, coby im głowy zawracała... coby tych rozpustników kusiła — i dobyła z nich wszystko... dobadała tajemnic a w potrzebie umiała pokierować niemi.
Justyna stanęła nagle.
— Bracie — rzekła boleśnie — a! toby było nad siły moje! mnie do tego Bóg nie stworzył. Ja kłamać nie umiem.
— Nawet dla zbawienia ojczyzny? dodał brat.
— Niestety — jęknęła Justyna oczy spuszczając w ziemię — nie jestem ja Judytą... jam biedną, bojaźliwą istotą... któréj łzy orężem całym. Każ mi dać się zabić dla kraju!... a! myślę, że pójdę, nie drgnąwszy, nie zmrużywszy oka... ale się splamić.
— Heroizmem! alećby to heroizm był przecie, zawołał porucznik.... No — dosyć — rzekł po chwili — nie rozumiemy się, nie mówmy o tém.
Szli jakiś czas w milczeniu.... Justynie w oczach łzy się kręciły.
— Chciałeś mi mówić, z czém tu przybyłeś?... szepnęła z cicha.
— Tego się domyślisz łatwo... przybyłem tu wysłany.... Wiele rzeczy dowiedzieć mi się potrzeba,