Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sekret pana Czuryły.djvu/149

Ta strona została uwierzytelniona.

Któż tu ma pieniądze? Wojewodzina przyjechała, to wiem pod przysięgą od Hałandzicza z pięćdziesiątą czątych, a tu sypią dukatami jak plewą. Wykupili mnie i jeszcze do kalkulacyi ciągną — żeby świata nie oglądali! — Zapłacili Jerzykiewiczowi.
Podkomorzy aż się rozsierdził i palnął się w piersi z całej siły.
— Słuchaj Kołłupajło — krzyknął, aż Jarmużka się w progu pokazał. Słuchaj — nie bądź, czego nie powiem. Klnę ci się na rany Pańskie, ja jej grosza nie dałem, albo ja głupi!
Kołłupajło niedowierzająco głową potrząsał, lecz po uroczystej przysiędze, już mu nic innego nie pozostawało, jeno żale rozwodzić okrutne i kląć na czem świat stoi, że go podstępnie z mańki zażyto.
Nadzwyczajnie się tem Podkomorzy poruszył, i zaraz po odjeździe szlachcica, pchnął posłańca do Woroszyły. Nie mógł pojąć zkąd się pieniądze wzięły. Zawołano Czuryłę i przed niego najprzód wytoczyła się sprawa.
Strukczaszyc absolutnie nic o niczem nie wiedział. Jakoś mu potem wypadła przechadzka ku gościńcowi, gdzie się znowu spotkał z Woroszyłą. Długo mówili z sobą, i pełnomocnik Wojewodziny stawił się przed Podkomorzym. Obaczywszy go stary, ręce wyciągnął.
— Oto mrę z niecierpliwości, żeby się z wami rozgadać! Zewsząd mi w uszy kładą, że cudów dokazujesz. Wykupiłeś Kołłupajłę, a ten mnie mało nie zjadł, posądzając, że ja dałem pieniądze. Zkądże te pieniądze wziąłeś dla niego i dla Jerzykiewicza?
Woroszyło tarł czuprynę.
— Zachciał pan Podkomorzy — rzekł — ja mam mój system ekwilibryczny.