Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sekret pana Czuryły.djvu/170

Ta strona została uwierzytelniona.

z oświadczeniem afektów gorących. Zgóry patrząc na klęczącego, Wojewodzina poczęła się śmiać niemal do rozpuku. Kazała mu otrzeć kolana i usiąść spokojnie na krześle.
Kuzyn miał imię Józefa, a że Książe synowiec króla, to samo imię pieszczone miał przerobione na Pepi — i on też poufale zwanym był podobnie.
— Widzisz, mój Pepi — jak ty nic kobiet nie znasz, i jak najdroższy swój kapitał sercowy źle umieściłeś. Czyż tego nie widzisz, że ja jestem zbankrutowaną zupełnie i oddawna, że we mnie niema iskierki uczucia, a nawet ciekawości.
Nie przeczę, że jesteś ładny chłopak i miły — ale jak się tobie mogło zdawać, żebym ja taka już stara, doświadczona, mogła sobie dobrowolnie kupić taką biedę jak miłość? Mój Pepi! sam miarkuj, jakabym ja była nierozsądna i politowania godna!
Prawda, że się czasem nudzę — ale czy ty-byś mnie długo mógł zabawić? Nie — bo ja się niczem długo nie bawię. Byłbyś zemną, kapryśnicą, najnieszczęśliwszym z ludzi: przez samą litość muszę sobie odmówić tej fantazyi.
Tak, może przez pół godziny, szyderstwem karcąc zuchwałego kuzyna, skończyła Wojewodzina na tem, że się wcale gniewać nie powinien i że może bywać u niej, ale sobie dzieciństwo wybić z głowy.
Potem, ponieważ było późno, a odsadzony galant rad był ze swym wstydem uciekać conajprędzej, zadzwoniła na drzemiącego Wałowicza, kazała ze świecą odprowadzić Wągajłę i dać mu latarnię do domu, bo noc była ciemna.
Sama potem, nielitościwie się śmiejąc, powtórzyła całą historyą przed milczącą panią Szezepanową. Młodzieniec, w kilka dni uciekł z okolicy, tak mu