mu już był winien to, że Wojewodzina dożywociem folwark przyległy do Borków dała, a drugiego kupno ułatwiła, rozkładając wypłatę na lat wiele. Mógłby był i więcej powiedzieć coś — ale milczeć musiał.
Sąsiedzi, szczególniej przebiegły Kołłupajło, który imienin nigdy nie mijał — zapewniali, że Czuryło tylko przez amatorstwo pełnił obowiązki rezydenta, bo widziano u niego zawsze pełno pieniędzy. Drudzy temu przeczyli, lecz znajdowały się dowody, iż istotnie je miewał, choć dla siebie z nich nie korzystał.
Cieszyli się wszyscy w Kurzeliszkach choć tem, że Czuryło żył i że o nich pamiętał.
Zwabić go jednak już napowrót w te strony nie było sposobu.
Jedną z osób, co się najpilniej dowiadywały o zagadkowego rezydenta — była księżna. Wałowicz zawsze, jak się zdaje, utrzymywał ją w przekonaniu, że nie był to nikt inny jeno ów Piatnicki. Kilka razy Wojewodzina dopytywała pilnie Woroszyłę o Czuryłę, wiedząc, iż z nim był w stosunkach; pan Adryan jednak umiał tajemnicy dotrzymywać i nie wygadał się nigdy z niczem, oprócz rzeczy ogólnie wszystkim wiadomych.
W domu Podkomorstwa żywe zawsze wspomnienia rezydenta Wojewodzina nieznacznie zbierała. Lecz — jak wszystko na świecie, co znika — tak i człowiek, który na długie lata z oczów schodzi, zaciera się w pamięci. Pamięć ma dużo do czynienia i rzuca po drodze, co nie jest do gospodarstwa życia potrzebnem. — Cóż dziwnego, że i o starym Czuryle zapominano powoli, i że wracał upiorem tylko na chwilę?
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sekret pana Czuryły.djvu/173
Ta strona została uwierzytelniona.