Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sekret pana Czuryły.djvu/186

Ta strona została uwierzytelniona.

rzyszy, sama z nim puściła się czwałem za przewodnikiem.
Proboszcz, pozostawszy sam z chorym, który to usypiał, to jęczał, to budził się i coś niewyraźnie mówił do niego, — przeczekał tak do dnia, próżno wyglądając na mającego przybyć synowca.
Łatwo mu było odgadnąć, że go zapewne nie znalazł Żyrgoń w domu.
Stan Czuryły był ciągle jednakowy. Powracała mu przytomość, to napadało go marzenie gorączkowe, i sen ciężki; orzeźwiał się wody kropelką, ale to trwało jedno oka mgnienie; osłabienie wracało znowu. W chacie nie było nic, czemby go pokrzepić można — kilka jaj leżało w stoliku, z których jedno ksiądz mu chciał wpuścić w usta, ale chory potrząsł głową: nie czuł pokarmu potrzeby.
Już zadnia, w chwili, gdy Czuryle przytomność krótka wróciła, ksiądz Woroszyło odbył z nim spowiedź i na drogę go przygotował. — Był więc, choć z tego względu spokojnym. Dziwiło go tylko opóźnienie Adryana; ale miał cierpliwość kapłańską — czekał.
W tem zaszumiało i zatętniało w lesie, zbliżali się jezdni, proboszcz wyszedł na próg sieni, i zdumiony zobaczył nadjeżdżającą — Wojewodzinę.
Skoczyła z konia żywo.
— Żyje on? — zapytała.
— Żyje — rzekł ks. Woroszyło, ale nie bardzo jest przytomny.... senny. Znak to zły.
Nie pytając więcej, odważna pani weszła do chaty — cicho zbliżyła się do łóżka chorego i stanęła nad nim z rękami załamanemi.
Twarz Czuryły, na której życie trosk, bojów i pracy malowało się dobitnie — w tym śnie gorączko-