ku, dopókiby ztąd ciała nie zabrano. Na przyźbie siedziała Wojewodzina. Noc już była, gdy doktór i ksiądz skłonili ją nareszcie, ażeby wracała do dworu. Na koń już siąść nie mogła, wózek p. Adryana służył do tej podróży.
Taki był koniec biednego, dziwacznego, wielkiego serca człowieka, który umiał długo cierpieć nie narzekając, i uśmiechać się bolejąc.
Nazajutrz dowiedziano się w Kurzeliszkach o śmierci Czuryły, i pan Szczepan ze swej strony natychmiast się oświadczył z gotowością zajęcia się pogrzebem. Ciało przeprowadzono do kościoła.
Z sąsiedztwa, kto tylko znał starego rezydenta, pośpieszył na ten obrzęd żałobny, który się odbył ze staroświeckim przepychem wiejskim, niewytwornym ale pokaźnym, przy tłumach duchowieństwa, ludu, przyjaciół, z mowami i exortami. Wszystkich tych gości na probostwie przyjmował pan Szczepan chlebem żałobnym.
Za trumną szła cała rodzina Mingajłów i pani Wojewodzina, która wprost z cmentarza odjechała do domu.
Ksiądz Woroszyło, w przytomności mnogich świadków i urzędników, dobył powierzone sobie papiery i testament. Już sama wiadomość o nim, powszechną budziła ciekawość. Niewiedziano dotąd, że Czuryło posiadał coś, czemby mógł rozporządzać.
Z aktu tego, do którego dołączona była komplanacya pomiędzy braćmi, pp. Czuryłami-Piatnickimi, pokazało się, że nieboszczyk, odstąpiwszy bratu schedę swą ojczystą i macierzystą, tak w kapitałach gotowych, jak w summach na dobrach opartych, posiadał przeszło trzydzieści tysięcy czerwonych złotych. Z tych znaczna część użyta na
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sekret pana Czuryły.djvu/191
Ta strona została uwierzytelniona.