Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sekret pana Czuryły.djvu/28

Ta strona została uwierzytelniona.

wiedziały co się święciło — przecież i barometrum miało swoich wyznawców.
Podkomorzy młody, choć przy dawnym obyczaju bardzo stał, ale gdy co pożytecznego na świecie wyinwentowano, wnet się o to kusił. Drudzy mu to za złe mieli, bo to pieniędzy często kosztowało siła, a potem się nie na wiele przydało — ale jego to bawiło. Gdy się goście zjechali, nieraz koło barometrum stawano, cudując się co za rzecz; śmieli się drudzy, przecież ono nieraz siano ocaliło i kopy od porośnięcia.
We środku to się tam bodaj długie czasy na sprzęt domowy składały. Nie był on wytworny. Żyliśmy zdawiendawna wszyscy jak na popasie we własnym domu, granice stały otworem, fortec a zamków mało było, wojska na obronę często nie pośpieszyliśmy zebrać w porę, bo trzeba było sejm zwoływać i prosić o podatek, więc gdy pan Hetman z własnej szkatuły, bywało i zastawiwszy się, nie zwerbował pułków, wpadł Tatarzyn, Kozak, wchodził Szwed i gospodarzył, palił a brał co chciał. Nie stroiliśmy więc domów bogato, bo to były gdyby namioty w obozowisku, i to jeszcze nieobronne. Bogactwa ruchome być musiały. Nawet po królewskich dworach na Litwie, nad piece kachlowe, proste stoły i ławy, nikt nic nie znalazł. Co sto lat, albo częściej szedł dwór w perzynę; a uciekać z niego w lasy nie było nowiną. Sprzęt więc skromnym musiał być, by go nie żal było rzucić, a łatwo się na drugi zebrać. Tak i tu też osobliwa prostota panowała, przy wielkiej zamożności.
Stoły, stołki, ławy niepokaźne, a no kobierce, makaty, srebro i mała ruchomość piękna była.
Podkomorzy stary w czystości się wielce kochał,