Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sekret pana Czuryły.djvu/55

Ta strona została uwierzytelniona.

boleść i szkoda! Nie dalej temu jak sześć tygodni, ostatni kapitalik oddaliśmy wojewodzie zastawem na Żuki. Nie mam w całym domu, tylko to, co już nieporuszone, zapieczętowane leży na pogrzeb mój.
Książę kwaśną zrobił minę.
— Jednakże — dorzucił Podkomorzy — chcę ci służyć z duszy, niech-no Szczepan przyjedzie, będziemy szukać w okolicy; może szlachcica jakiego groszowitego znajdziemy, bo to u nas, nawet po zaściankach nie nowina.
Księciu to już daleko mniej było dogodnem mieć do czynienia ze szlachcicem, któryby zaraz hypoteki żądał, do akt się ze skryptem wniósł i nudził o oddanie w terminie — jednak — serdecznie dziękował. Humor dobry na tem przejściu mocno szwankował, i choć Podkomorzy wysilał się na zabawianie, choć tuż przybyła, już usznurowanana p. Szczepanowa, a zanią wkrótce i mąż, choć otoczono nadzwyczajną uprzejmością dostojnego gościa — już dawna wesołość jego nie powróciła. Silił się na nią i nie mógł zdobyć. Zdaje się, że napewno już tak rachował na Podkomorzego, jakby owe dwa tysiące miał w kieszeni. Wyprowadzono gościa do salonu, gdzie wspaniały zjawił się podwieczorek, lecz ledwie co chciał wziąć do ust. Podkomorzy, z pomocą dwu sług zwlókł się tu za nim, zasiadł, chciał zatrzymać do wieczerzy; książe się jednak wyrwał, dziękując za nią.
Po wyjeździe jego, konferencyę odbywszy ze Szczepanem poufną, stary posłał nazajutrz syna razem do zamożnego, znanego sobie szlachcica Kołłupajły, czyby pieniędzy nie dał, i do księcia — jeśliby się udało, z nastręczeniem tej pożyczki.
Kołłupajło był sknera i weredyk kwaśny. „Chce