Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sekret pana Czuryły.djvu/76

Ta strona została uwierzytelniona.

I począł powtarzać: — Czuryło! Czuryło! — nazwisko mi też nie obce, ale Czuryłowie u nas, jacy są, do rodowego tego starego imienia poprzybierali różne od majętności, i niewidać prawie Czuryłów za... nazwiskami od wsi i miastek, które mieli w posiadaniu.
Wszyscy słuchali z uwagą, a pan Zubko, któremu znać szło o to, aby pamięci dobrej dał dowód, wciąż się w czoło stukał, jakby z niego chciał coś zapomnianego wywołać.
Wuj się śmiał, a Podkomorzy obserwował ciekawie.
— Gdyby nie to nazwisko — rzekł po chwili wstając nagle z krzesła młody kawaler — to — już wiem! wiem! Przysiągłbym, że to ten sławny Piatnicki, którego mi w Kamieńcu pokazywano, — i historyę opowiadano.
— Ale — gdzież Piatnicki? — przerwał stary Podkomorzy — ja u niego widziałem genealogią Czuryłów, prawy Czuryło.
— No — to się może mylę, mówił Zubko — ale z twarzy jak dwie krople wody.
— A cóż to za historya tego Piatnickiego? czy jak tam on się zowie, począł pytać stary, który był niezmiernie zawsze rad zbogacić obfity swój repertuar szlacheckich dziejów familijnych.
Zubko się trochę zawahał.
— Jakiś to dziwak ma być osobliwszego kroju — począł po namyśle, a i cała rodzina nic lepszego od niego. O ile sobie mogę przypomnieć: ojciec dwóch ich, bo są dwaj bracia — miał być okrutny człek, i, mimo ogromnych posiadłości nad Bohem, chłopcom nic nie dawał, dziko im rosnąć pozwolił, a potem z domu niemal powypędzał, aby po dworach służąc