wyjaśniły się rzeczy; — skazano na podział majętności i wynagrodzenie za poniesione szkody.
Nie było już środka; musiał upokorzony brat prosić o układy, i zgodzili się, na jakich warunkach — niewiadomo. To pewna, że Piatnicki starszy młodszemu oddawszy zarząd dóbr, rzadko się kiedy pokazuje nawet — i gdzieś podobno w stolicy przebywa. Pomogła, słyszę, nauka młodszemu, który się ożenił, ustatkował, i choć zawsze z chartami jeździ, a od kieliszka nie stroni, przynajmniej do szlachcica się stał podobniejszym.
— Więc widzisz, asindziej — odezwał się Podkomorzy, który z wielką słuchał atencyą opowiadania, że to wcale do Czuryły naszego nie pasuje. Tamten wasz Piatnicki po zgodzie z bratem, przecię od niego coś pobierać musi, bo się w prawach swych ubezpieczył, i na łaskę takiego łotra zdać nie mógł, a nasz, poczciwy Czuryło, goły jest jak święty turecki. Może tam gdzie jaki grosz ma, a no chyba niewielki.
Ale to rodzina jakaś — żal się Boże imienia szlacheckiego — dokończył stary.
— Mój mości dobrodzieju — odezwał się Ruszko — nie jest u nas rzadkością widzieć ludzi których, bujna fantazya, gdy jej na dobre zużytkować nie mogli, poprowadziła w wertepy. Małożeśmy ich to podobnych za naszych czasów mieli? Z rycerskich czasów pozostała owa świerzbiączka do roboty, a gdy wojen, siekaniny i w polu wichrzenia nie stało, wichrzyło się doma, bo to we krwi i naturze siedziało.
— I to prawda — rzekł Podkomorzy — spadkiem szły szable, trudno im było dać w pochwach spoczywać. Własneśmy sobie łby niemi kiereszować
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sekret pana Czuryły.djvu/79
Ta strona została uwierzytelniona.